Zauważyłam, że na polanie jest Mika. Ostatnio nie rozmawiałyśmy że sobą, ale zagadałam
-Cześć, misia. Och, przepraszam, Mika, ale jesteś taka
sweet'aśna.-ostatnie słowo wymusiła z pełnym sarkazmem, choć nie mówię,
że przy innych też nie użyłam sarkazmu.
*************************************************************
-Obiecałaś walkę dobra?Ale wiesz, że mam żywioł walki i mogę ciebie
powaaaażnie zranić? No dobra. Za trzy....dwa... jeden........START!-
Rzuciłam się na San. Wyciągnęłam pazury, żeby podrapać i zagryźć
poważnie San.
***************************************
Mika rzuciła się na mnie, ale chyba zapomniała, o mojej zmianie w
chmury, więc trafiła na ziemię. Wtedy ją zahipnotyzowałam (dodatkowa
część opowiadania dla San).
Spojrzała na mnie wiedząc, że dopóki ja nie zadam ciosu, nie będzie
mogła się poruszyć. Rzuciłam więc w nią kulą z ognia, a ona opadła
ciężko na ziemię. Na jej ciele zauważyłam kilka sporych ran.
********************************************
Zobaczyłam jak San trzymała moją Myszkę. Rozwścieczyłam się. Wpadłam na
nią tak szybko, że nie mogła się zamienić w parę, albo chmurkę. Zaczęłam
ją gryźć po łapach i karku. Nie było litości. Dodałam do moich szczęk
pazury. Lała się krew.
********************************************
Mika próbowała mnie zabić. Jednak myśl o dzieciakach dała mi siłę,
szybko pobiegłam do sklepu i kupiłam eliksir życia (-20ż). Jaka Mika
była zdziwiona, gdy wróciłam bez żadnej rany i zaatakowałam zmęczoną już
suczkę, czułam, że to jej koniec, a nawet jeśli nie dla siebie
zostawiłam trochę eliksiru...
******
Powiedziałam w myślach:
-Hm... Twarda suczka z niej. Zrobię jej psikusa-
Zrobiłam smutną minę. Stanęłam. Trochę popatrzyłyśmy sobie w oczy i
nagle... Pac! Wylałam eliksir. Rozdeptałam go i powiedziałam:
-I co? Eliksir zadziała?-
Znów zaczęła się walka. Rzuciłam się na San. Pazury wbiły się w klatkę
piersiową. O jeden milimetr od serca łamiąc narządy krwionośne. Przy
sercu już nie można nic zrobić. Nie da się pójść, nie da się mówić. Nie
da się drgnąć. Położyłam się i zaczęłam gryźć z całej siły, aż odpadła
jej łapa. Bronx zabrał San do Axy, a ja stałam dumnie z podmuchem wiatru
w sierści....
*****************************
Gdy tylko Axa puściła mnie z kliniki sfory pobiegłam na arenę walk. Mika
stała tam myśląc, że już wygrała, wtedy rzuciłam się na nią i skręciłam
jej kark. Biedaczynka (:-p) nie mogła się ruszyć, a ja skoczyłam na nią
i nadal niszczylam jej ciało. Psy, które oglądały walkę, stwierdziły
już, że ja wygrałam, a Axa powiedziała, że Mika potrzebuje tygodniowej
kuracji. Mika szepneła "-Eliksir...", ale niestety, kupiłam ostatni w
sklepie, dostawa za dwa dni.
*****
Stanęłam ile sił z łzami w oczach:
-PORAŻKA! Jak zawsze przegrywam. Idę się utopić... Już nigdy nie wygram
walki, Kan nie wygra walki i moje dzieci nie wygrają walki....-
Poszłam nad Odchłań. Zobaczyłam San. Leżałam ze złamanym karkiem i z łzami. Podeszła do mnie ale drapnęłam ją w oko.
********************************
-Dziecko...-powiedziałam, mimo iż Mika była starsza - poddaj się uczciwie, już sobie nie poradzisz
Ostatni raz rzuciłam nią piorunem ognia, a ona zawyła żałośnie.
Mika zerwała kawałek kory brzozy i zamachała nim. Nesty stwierdziła, że wygrałam walkę. Wszyscy się już rozeszli.
********************************
-Wygrywaj,wygrywaj, ale już nigdy nie spojrzę sobie w oczy.- Odeszłam.
Wygrała San, gratulujemy!
San - -20ż za kupno eliksiru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz