czwartek, 11 lipca 2013

Od Lei - CD historii Veary

- Ty też - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szczerze.
Uśmiech na pysku Veary szybko jednak znikną.
- Co się stało?
Suczka westchnęła.
- Muszę już iść. Ale może się jeszcze kiedyś spotkamy?
- Tak, chętnie! To kiedy?
- Może być czwartek?
- Tak, jasne.
Pożegnałyśmy się, a ja wróciłam nad jezioro. Obejrzałam się w jego lustrze ponownie. Widzę siebie wyraźnie. Ciekawe, jak to jest być niewidomym od urodzenia i nawet nie wiedzieć jak się wygląda? Jak wygląda kolor? Albo nagle stracić wzrok...
Właśnie! Wiem, gdzie teraz pójdę.
Pobiegłam do ciemnych jak noc grot w górach Fesens. Żeby było jeszcze ciemniej przysłoniłam wejście dużym głazem. Nic nie widziałam. Byłam jak niewidoma. I o to chodziło.
Spacerowałam w te i we w te, posługując się każdym zmysłem oprócz wzroku. To było naprawdę dziwne uczucie. W jednej chwili zapomniałam jak wyglądam, jak wygląda świat na zewnątrz. Ślepe psy mają okropnie...
Moje zmysły węchu i słuchu polepszyły się w ciemności. Słyszałam każdy, nawet najcichszy dźwięk. Jednym z takich dźwięków było ciche "puch, pack, puch, pack", jak poduszka stykająca się z ziemią. To zdecydowanie opuszki łap i pazury stykające się z ziemią. Ktoś idzie.
Do groty wpadło trochę oślepiającego mnie światła i jakiś pies wszedł do środka. Rozległo się głośne i pewne:
- Czy ktoś tu jest? - ton głosu wskazywał, że to pies, nie suczka, chociaż zawsze mogę się mylić...
< Kto dokończy? Najlepiej pies, ale nie koniecznie >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz