Włóczyłem się bez celu po równinie za
górami Fesens. To bezkresne pustkowie było kiedyś pięknym miejscem. Do
czasu... Wiele razy słyszałem opowieści o tym miejscu. Jedna z nich
głosi, że kiedyś pewien Etereńczyk - tak nazywa się psy władające eterem
- wpadł w szał kiedy dowiedział się, że jego partnerka zginęła. Zebrał
całą energię jaką miał pod ręką i posłał ją po całej krainie. Wszystko
umarło razem z nim. Cóż, to tylko bajeczka opowiadana szczeniakom, by
się tu nie pałętały. Przeskakiwałem przez rów, gdy usłyszałem jakiś
szelest po mojej prawej stronie. Wysoka trawa kołysała się w tamtym
miejscu, a nie wiał nawet najlżejszy wiatr. Zebrałem trochę energii z
ziemi i posłałem kulę energetyczną w tamto miejsce. Była na tyle silna,
by powalić przeciwnika, ale nie powinna mu nic zrobić.
- Ała ! - usłyszałem wysoki głos. Na sto procent należał do wadery, ale nie mogłem go skojarzyć z żadnym który znam. - Kto to zrobił ?
Z pośród trawy wyszła Nesty. Miała sierść w kurzu, a koło ucha przykleiło jej się źdźbło trawy.
- Upss ! Sory, Nest. Nie wiedziałem, że to ty ... - powiedziałem i podszedłem do niej.
- Ok, nic się nie stało. - uśmiechnęła się
<Nesty, dokończysz >
- Ała ! - usłyszałem wysoki głos. Na sto procent należał do wadery, ale nie mogłem go skojarzyć z żadnym który znam. - Kto to zrobił ?
Z pośród trawy wyszła Nesty. Miała sierść w kurzu, a koło ucha przykleiło jej się źdźbło trawy.
- Upss ! Sory, Nest. Nie wiedziałem, że to ty ... - powiedziałem i podszedłem do niej.
- Ok, nic się nie stało. - uśmiechnęła się
<Nesty, dokończysz >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz