Wbiegłem
na szosę. Te miasto musi być gdzieś niedaleko. Truchtem przebyłem całą
drogę, ukazało się wielkie i ruchliwe miasteczko.
- Może gdzieś na skraju znajdzie się coś do jedzenia? Zobaczyłem skromny dom, przy nim miska i buda dla psa. A w misce było... Mięso! Tylko jak się dostać na działkę niezauważonym? Podkradłem się do bramy od tyłu, sprawdziłem czy psa nie ma w pobliżu, i skoczyłem przez płot. Oby się udało... Zwędziłem jedzenie i już miałem skakać kiedy poczułem ucisk w szyi. To musiał być hycel. - No, i tym razem cię mam! Nie zwiejesz mi już - powiedział widząc moje daremne starania uwolnienia się. Nagle jakiś pies, chyba border collie, zwalił człowieka z nóg przy czym oswobodził mnie z pętli. - Szybko, wiejemy! - skoczyliśmy przez płot i biegliśmy w jakiś las. - Gdzie biegniemy? - Zobaczysz. Na polance był zbiornik wodny, a przy nim cztery psy. - Nesty, ten pies... - Night Run. - Właśnie, chce dołączyć do sfory. - Kto tak powiedział??? - To taki dług za to że cię uwolniłem - uśmiechnął się, musiałem to odwzajemnić, cwane to. - Dobrze, witamy w sforze! Dość młody jesteś, ile masz lat? (Nesty?) |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz