wtorek, 28 maja 2013

Od Rufiego


Razem z Nulą przemierzaliśmy pasmo gór Fesens gdy nagle kamienie z pod łap ukochanej zaczęły spadać w przepaść, a ona razem z nimi. Nie udało mi się jej uratować, zginęła w pszepastnej głębinie przepaści.
-Wstawaj, wstawaj, tato wstawaj.-usłyszałęm głos koło ucha.
Zerwałem się jak oparzony.
-Casy, gdzie Nula?!-krzyknąłem.
Casy popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem. Wyglądała jakby uważała, że zwariowałem.
-Leży obok ciebie.-odpowiedziała wystraszona.
Obejrzałem się do tyłu. Faktycznie moja partnerka leżała obok.
-Czemu nie obudziłaś jej, tylko mnie?-odpowiedziałem z pretensją, wolał bym teraz spać.
-No jak to czemu, mama jest ciężarna, a ja tu głodem przymieram.
-Dobrze Casy, pójdę na polowanie. Zaraz wracam.
Wyszedłem z jaskini blady świt zaczą zalewać niebo. Nie wiedziałem gdzie się udać. W końcu postanowiłem, że zapoluję w lesie. Śmiało ruszyłem w tamtą stronę, gdy wchodziłem do lasu na drodze ujżałem Bronxa wracającego do domu z dużą łanią w pysku.
-Gdzie znalazłeś tak duży okaz?-zapytałem zainteresowany.
-Czemu mam ci powiedzieć, nie znam cię?
-Może dlatego, że w domu czeka głodne dziecko i żona, ale i na drugi problem znajdzie się rada, poznajmy się może kiedyś zostaniemy przyjaciółmi.
(Bronx)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz