poniedziałek, 20 maja 2013

Od Bronxa




Bardzo się cieszyłem, że mamy dzieci. Miałme teraz mnustwo energi, którą przeznaczałem na dzieci. Zostałem sam z dziećmi bo San powiedziała, że musi iść na chwilę do Axy. Tak się cieszyłem, miałem dwójkę cudownych dzieci, córkę i syna. Spełniły się moje marzenia. Zacząłem bawić się z dziećmi w chowanego. Szczeniaki miały bardzo wymyślne kryjówki. Gdy jednak za którymś razem nadeszła moja kolej na ich szukanie stało się coś dziwnego. Po kilku minutach znalazłem Arkadię ale wciąż nie mogłem znaleźć Szena. Postanowiłem go poszukać jeszcze gdzieś indziej. Nie wiem dlaczego ale postanowiłem wybrać się nad otchła nieskończoności. Wziąłem Arkadię ze sobą, wolałem aby i ona się nie zgubiła. Nie wiem dlaczego ale postanowiłem najpierw sprawdzić otchłań nieskończoności. Gdy tam dotarliśmy zobaczyłem stojącego na skraju przepaści Szena. Bez namysły szybko tam podbiegłem i zabrałem syna. Postawiłem go obok Arkadi i zapytałem:
- Co chciałeś zrobić i dlaczego pobiegłeś tak daleko?
- No bo chciałem znaleźć dobrą kryjówkę.
- Ale co robiłeś na skraju przepaści? - zapytałem lekko zdenerwowany.
- Byłem ciekaw czy na prawdę nie widać końca. - odpowiedział jakby urażony tym pytaniem.
- Posłuchajcie - powiedziałem do obojga - Nigdy więcej nie ważcie się tu przychodzić.
Szczeniaki przytaknęły głową.
- Idziemy. - powiedziałem i rusz\yłem w stronę domu.
- Przez ciebię tata jest zły. - powiedziała Arkadia a potem oboje wstali i poszli za mną.
Wiedziałem, że musimy wrócić do domu bo San juz pewnie wróciła i moze się martwić. Nie myliem się. Gdy weszliśmy do jakini San już tam była.

<San, CD?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz