Byłem wykończony. Kilkudziesięciodniowy marsz prawie bez przerw na odpoczynek i pożywianie się teraz dał się we znaki. Ledwo stałem, byłem prawie nieświadom tego co robię. Kręciło mi się w głowie. Chciałem się napić i zjeść coś, chciałem odpocząć.
Po chwili tamte psy mnie zobaczyły. Okrążyły mnie. Przyglądały się ciekawie.
- Kto to?
- Co tu robi?
- Kim on jest?
- Co mu jest?
- Wygląda na opętanego!
- Nie opętanego, tylko zmęczonego!
Słyszałem głosy ze wszystkich stron.
- Niech ktoś idzie po Alfy.
Wreszcie! Ktoś powiedział coś sensownego. Ostatkiem sił odwróciłem głowę w stronę, z której dobiegał głos. Powiedziała to suczka rasy Border Collie. Potem upadłem i obraz zaczął mi się rozmywać.
Otworzyłem oczy. Przy moim posłaniu leżała ta sama suczka, która kazała zawołać Alfy. Teraz spała. Rozejrzałem się. Była to przytulna jaskinia. Gdy chciałem wstać, obudziła się i powiedziała...
Crazy, dokończysz?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz