Życie monotonnie ciągnęło się każdego
dnia. Czynności codziennie się powtarzały, a to sprawiało, że nie
chciało mi się już nic robić... Siedziałam w jaskini patrząc na błękitne
niebo, które promieniało światłem słońca. Potrząsnęłam głową. Nie
mogłam tak siedzieć i nic nie robić. W ciszy, która mnie otaczała
przypominałam sobie czasy, gdy byłam u swojej rodziny. Nie mogłam tam
wrócić,a załamywanie się i ciągłe myślenie nie pomagało. Wstałam więc i
wyszłam na zewnątrz. Chłodny wiatr owiał moje ciało. Zadrżałam z zimna.
Pogoda była wręcz idealna. Świat, który przede mną się otworzył był
wręcz rajem. Wszystko żyło swoim najpiękniejszym życie, jakby zaraz ono
miało się skończyć... W oddali dostrzegłam zająca, który swym skocznym
krokiem wyglądał zabawnie. Odwróciłam się w prawo i zaczęłam się tam
kierować. Szłam wsłuchując się w odgłosy przyrody ,która wokół mnie
żyła. Ten stan przerwała mi jedna myśl. Od dawna byłam w sforze, a
znałam psy zaledwie z widzenia. Wypadło mi to z głowy. Chciałam znać
chociażby parę psów lepiej niż z widzenia, i zamienienie kilu zdań.
Mijałam kolejne jaskinie i psy,ale nie miałam odwagi do nikogo zagadać.
Pobiegłam do lasu aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Omijałam wysokie
drzewa i przeskakiwałam przez wszystkie przeszkody napotkane na drodze.
Wzrok mój jednak był wbity w ziemie. Nagle wpadłam na kogoś.
-Przepraszam-szepnęłam do nieznajomego psa. <Dokończy ktoś> |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz