Pewnego ciepłego dnia wybrałem się nad wodopój. Wpatrywałem się w wodę
gdy poczułem lekkie pchnięcie. Tracąc równowagę z głośnym plaśnięciem
wpadłem do wody. Kiedy podpłynąłem do brzegu zobaczyłem stojącą tam i
śmiejącą się suczkę.
-Czemu to zrobiłaś?-spytałem z pretensją , ale mnie terz chciało się śmiać.
Odpowiedziała mi śmiechem i odbiegła w las. Zacząłem ją gonić, ale nagle
zatrzymałem się i nabrałem w duży liść wody. Pobiegłem szybko za
nieznajomą. Wbiegłem w krzaki i zobaczyłem tarzającą się ze śmiechu
suczkę. Poczułem się speszony, ale wcale nie tak bardzo. Wypadłem z
krzaków i chlusnąłem wodą na nieznajomą. Na chwilę zamarła, a potem już
razem tażaliśmy się nieopanowanie po trawie. Kiedy udało nam się
opanować śmiech spytałem:
-Jak masz na imię?
-Teqilla.
Znowu zaczęliśmy się śmiać.
-Z czego się śmiejemy.
-Nie wiem. A ty jak się nazywasz.?
-Ja jestem Fil.
Znowu się śmialiśmy.
-Zabawna jesteś.
-Naprawdę?
Teqilla spłonęła rumieńcem.
-Muszę już wracać do domu, ale może jutro też się eee pobawimy tutaj? Zgoda. Lubię cię.
Teqilla wyglądała na zakłopotaną, ale odpowiedziała:
(Teqilla, zobaczymy się jutro?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz