Nagle zza krzaków wyszedł jeden hycel ze strzelbą.
- Przeklęty kundel - powiedział cicho i zaczął celować we mnie swoją bronią
Zaczęłam biec co sił w nogach. Po chwili biegu zobaczyłam lek, tylko hycel nadal mnie goni...
"Dobra, spróbuje..." - powiedziałam do siebie i weszłam do domu.
Wzięłam w zęby lekarstwo a w tedy człowiek wszedł do tej chatki i zamknął drzwi.
- Po tobie piesku! - krzyknął i strzelił w moją stronę. Nie trafił...Szybko wyskoczyłam przez okno, oczywiście zamknięte. Hycel zdążył strzelić jeszcze jedną strzałę w moją stronę i trafił...w nogę. Nie dość że odłamki szkła wbiły mi się, moja noga była postrzelona i obolała...
Z trudem wróciłam do Kan'a.
Kiedy byłam już przy samej jaskini, upadłam.
(Kan?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz