Mama i tata śpią. Amazi węszy po jaskini, a ja leżę do góry nogami i ją obserwuję.
- Co robisz? - pytam.
- Węszę.
- Coś jeszcze?
- Nie.
Wzdycham i odwracam się na brzuch.
- Nie kombinujesz, jak uciec?
- No nie.
- Taaa....
- Dobrze, dobrze, cisza...
- Spoko. To idź, a ja milczę.
- Jasne. A może pójdziesz ze mną?
- Nie, ja nie idę...
- Pchi! Wymiękasz?
- Nie... Nie chcę oberwać. Ty ponoć też nie chcesz.
- Nie oberwię. Wiem co robię.
- Może... Nie.
- Oj, Everku, chodź że za mną!
- Amazi, nie...
- Jak sobie chcesz.
Suczka podchodzi po cichu do rodziców i przygląda się im uważnie. Gdy upewnia się, że śpią wyszodzi po cichu z jaskini. Wzdycham i obserwuję wyjście. Zerkam jeszcze na rodziców i jakaś dziwna siła wypycha mnie na zewnątrz. Opuszczam rodzinną norę i szybkim truchtem idę po śladzie za siostrą. Nos mam przy ziemi. Mijam ostrożnie drzewa i inne przeszkody, po czym wpadam na coś cienkiego i wysokiego. Odbijam się od przeszkody i podnoszę wzrok. To coś, to noga psa, sporej wysokości, rudo-białego z niebieskimi oczami. Przełykam ślinę i mówię:
- Prze-przepraszam pana.
Pies uśmiecha się radośnie.
- Za co?
- Wpadłem na pana. I za to przepraszam, nie widziałem, że ktoś tu stoi.
- Nie musisz przepraszać, naprawdę. A tak w ogóle to jak masz na imię?
- Nazywam się Ever, proszę pana.
- Mów do mnie Lucky.
- Dobrze, panie Lucky.
- Bez panie, tylko Lucky. - pies uśmiecha się tak, jakby zaraz miał się zaśmiać. - Co tu robisz?
- Ja...?
- Tak.
- No... Ja... Spaceruję!
- Ach tak? Sam?
- No, tak...
- A rodzice wiedzą?
- No... Nie...
- To wracaj do domu, dobrze?
- Tak, pan... Lucky.
Odwracam się zrezygnowany i powoli wracam w stronę domu. Wtedy wpadam na kogoś. To...
- Tata...
Mój ojciec posyła mi srogie spojrzenie i chwytając za kark zanosi do jaskini. Na miejscu zastaję mamę patrzącą zrezygnowanie na to, jak Amazi próbuje tłumaczyć się przed nią gestami.
Tata kładzie mnie na ziemi i pyta:
- Co ty sobie myślałeś? Nie możesz opuszczać jaskini w takim wieku!
- Ja... - zaczynam. - Bo... Ten... Tego... Ale... Ach... Przepraszam - odwracam wzrok. - Ja się chciałem pobawić...
- Sam?
- Z Amazi...
Ojciec zerka na moją siostrę, potem na mnie i podchodzi do mamy. Rozmawiają chwilę, po czym tata staje przed nami i mówi:
< Kir? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz