Westchnąłem głośno. Co jeszcze mogę jej powiedzieć, co zadziała na nią? Nie miałem pojęcia. Wiedziałem tylko, że czego nie powiem, to i tak wrócimy do punktu wyjścia. Nie dało się nic zrobić. Po prostu.
- Rozumiem cię - powiedziałem, przełykając ślinę. - Ale ty zrozum i mnie.
Lessi wybuchnęła płaczem. Skuliła się w kłębek, głowę wsadziła w łapy i płakała. Wyglądało to tak żałośnie, że zrobiło mi się strasznie smutno. Usiadłem obok niej i pogładziłem ją po karku.
- Zostaw mnie - powiedziała przez łzy. - Powiedziałeś już, co miałeś do powiedzenia. Idź do swojej kochanej Snowiee.
Zacisnąłem powieki.
- Lessi. Wstań - odrzekłem stanowczo. - I nie płacz już. Porozmawiajmy na spokojnie.
Samica posłuchała mnie. Trwało to dłuższą chwilę, ale po chwili usiadła i otarła łzy łapą..
(Lessi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz