Spojrzałem na nią z współczuciem. Mówiła mi to wiele razy, ale tym razem zabrzmiało to jeszcze bardziej smutno. Zamyśliłem się.
- Nie mogę być pewny, czy kochasz mnie na prawdę. Może chodzi ci tylko o to, że jestem Młodym Samcem Alfa? Dużo samic leci na psy z takim stanowiskiem, a ty... - zaciąłem się. Od razu pożałowałem tego, co powiedziałem.
Lessi rzuciła mi zdziwione spojrzenie. Jej wyraz twarzy zmienił się nagle. Wstała gwałtownie.
- Jak ty możesz... Jak możesz mówić coś takiego o mnie?! - krzyknęła, wybuchając płaczem. - Umiesz pozbywać się psów, jesteś w tym mistrzem! Opowieści chyba jednak mówiły o tobie prawdę! Zostaw mnie w spokoju, odwal się ode mnie na zawsze! Nie chcę mieć już nic z tobą wspólnego.
Chciałem do niej podejść, ale odepchnęła mnie brutalnie i uciekła. Byłem idiotą. Skończonym idiotą. Lessi mówiła o mnie prawdę. Położyłem się zrozpaczony. Przez chwilę miałem ochotę wybuchnąć płaczem, tak, jakby to zrobił każdy inny pies, ale powstrzymałem się. Lucky, weź się w garść, powiedziałem sobie twardo. Idź do niej i ją przeproś. Zrób to teraz, zanim zrobi coś sobie.
Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem po jej śladach. Po chwili poszukiwań dotarłem do urwiska skalnego. Ślady urywały się w tym miejscu. Przeraziłem się nie na żarty. A co... jeśli ona tam skoczyła? Szybko zleciałem na dół. Nie trwało długo, zanim znalazłem jej bezwładne ciało leżące roztrzaskane na ziemi. Moje oczy wyszły z orbit.
- Nie, nie, nie - szepnąłem. - To nie może być prawda... co ja zrobiłem..
I zacząłem płakać. Pierwszy raz w życiu przeżyłem to zjawisko. Z moich oczu długo wylatywały łzy. Przytuliłem się do nieruchomego ciała samicy. Wtuliłem się w jej futro, nie chciałem puszczać. Zaczął padać deszcz. Lodowate krople wody spływały po naszych futrach.
- Lessi... czemu mi to zrobiłaś? - zapytałem półgłosem. - CZEMU?!
Przytuliłem ja jeszcze mocniej.
Nagle jakiś dźwięk wydobył się z jej ciała. Podskoczyłem.
- Lucky... - wychrypiała.
Moje serce zabiło szybciej. Żyła. Lessi ŻYŁA! Nie zwracając już uwagi na nic, objąłem ją z całych sił i wzbiłem się w powietrze. Leciałem chyba z prędkością światła. Musiałem dotrzeć do lekarza, zanim skona.
**** dzień później *****
Wstąpiłem do jaskini lekarza. Panował tam półmrok. Specyficzny zapach ziół i eliksirów unosił się w powietrzu. Na ścianach porozwieszane były różne przedmioty, o których możliwościach nie wiedziałem ani trochę. Normalnie zatrzymałbym się i obejrzał je zaciekawiony, lecz nie dzisiaj. teraz mój cel znajdował się na drugim końcu pomieszczenia.
Od wczorajszego zdarzenia minął dzień. Udało mi się przynieść Lessi na czas do lekarza, jednak zaraz po złożeniu jej ciała na kamiennej posadzce, musiałem wyjść z jaskini. taki był nakaz lekarza. Czekałem bite 24 godziny, aż w końcu znalazłem się tutaj. Musiałem spotkać się z samicą, natychmiast. Jeżeli by umarła, winiłbym się za to do końca życia. Ściskałem mocno łapy, prosząc, aby wszystko z nią było dobrze.
Kiedy zobaczyłem Lessi, będącą w pół-siadzie moje serce zabiło mocniej. Miała otwarte oczy, oddychała.
- Lessi! - zdołałem tylko wypowiedzieć jej imię, zanim rzuciłem się na nią, aby ją uściskać.
(Lessi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz