Położyłem łeb między łapy.Zacząłem szlochać.Rose przytuliła mnie.
-Dzięki za pociesznie-powiedziałem po kilku minutach. -Nie ma za co-zaśmiała się. Po chwili coś usłyszałem.Coś co bardzo znałem.To był wilk.Skoczył na suczkę. -Nie dam Ci skrzywdzić kogoś ze sfory!-warknąłem. Skoczyłem na wilka i odepchnąłem go.Zaczęliśmy krążyć w kółko.Po chwili basior rzucił się na mnie.Zrobiłem zgrabny unik.On walnął łbem w drzewo.Wymienialiśmy się ciosami.Po kilku minutach przejechał mi pazurem po barku.Ja ustawiłem się na atak i zadałem mu cios.Miał ranę na oku.Przez całą powiekę przechodziła mu wielka szrama.Pod wieczór obaj leżeliśmy prawie nie żywi.Z ledwością oddychaliśmy.Podbiegła do mnie Rose. -Coś ty zrobił!?-wrzasnęła mi do ucha. -Rose możesz nie wrzeszczeć..-powiedziałem cicho -Ja nie wrzeszczeć!?Śmieszny jesteś..Hahaha-zaśmiał się. Po chwili przybiegły inne psy ze sfory.Chyba dobiły wilka,a mnie zaniosły do lecznicy.Po kilku dniach otworzyłem oczy.Zobaczyłem,że nikogo nie ma oprócz mojej przyjaciółki. -Rose..?-powiedziałem ochryple. -Tak to ja! -Dziękuję Ci,że jesteś,a gdzie ten wilk? Próbowałem wstać,ale upadłem na podłoże.... <Rose przepraszam,że tak długo.Mam nadzieje,że dokończysz> |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz